poniedziałek, 17 sierpnia 2015

I can lie to everyone but not to myself.

Ostatnio doznaję fajnego uczucia. Zdarzy się, że dotrze do moich nozdrzy zapach, który spowoduje nagromadzenie w moich myślach przyjemnych emocji. Nie mam na myśli tego, że po prostu coś ładnie mi zapachnie, ale to, że było to z czymś związane z przeszłości, a co kojarzy mi się dobrze. Najciekawsze jest jednak to,że gdy odczuję tę woń, która sprawia, że robi mi się w środku ciepło, w mojej głowie nie widnieją żadne obrazy, nie mam najmniejszego pojęcia co napływa wówczas do mojej nieświadomości, choć wiem,że z pewnością ma to związek z jakimiś wspomnieniami. Może to, co mówię nie brzmi niezwykle fascynująco, ale naprawdę to zjawisko jest dla mnie czymś niesamowitym i ma wielką siłę. W sumie cieszę się, że nie dzieje się to z przywoływaniem obrazów, gdyż odbywa się to bez konsekwencji. Mam na myśli to, że unikam pewnego poczucia winy, że coś mogłoby nadal wywoływać we mnie miłe wspomnienie. Tak tak, wiem, że nie możemy odrzucać i wstydzić się tego, co przynosiło nam szczęśćie, ale ale...
Tak więc to zjawisko zapachowe, jak to nazwę ma wiele większą moc niż jakieś piosenki, które mogłyby się z kimś/czymś kojarzyć. Jedynie słowa, które od pierwszego zrozumienia poruszały mnie do łez mogą się z nim równać.
Cóż jeszcze chciałabym napisać?
Pisałam już kiedyś, że marzy mi się sen bez konsekwencji na jawie, że chciałabym budzić się z całkowitą świadomością, że sen to zupełna odrębność, ale chcąc nie chcąc wiem, że sen wychodzi ze mnie, z mojej podświadomości. Tak więc może powinnam czuć się czasem zawstydzona, winna? A z drugiej strony dlaczego... Skoro rzeczywistość mi czegoś zabrania, coś mi ogranicza, a sama mogę sobie to wyprodukować w fabryce snów, dlaczego więc mam się czuć z tego powodu źle, że skorzysrałam z opcji?
Durnoty zajmują moją głowę, wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz