Dobranoc.
niedziela, 6 września 2015
Dear darling, please excuse my writing.
Jak zawsze chcę tu przyjść z jakąś dobrą radą dla samej siebie,z jakimś super podsumowaniem czegoś, co spędza mi sen z powiek. A tak serio to na codzień i tak jestem głupim debilem, który nie umie żyć normalnie. Ciągle nawiedza mnie płacz nad samą sobą, nad tym, że nie ma już we mnie dobra, że nie ma we mnie czegoś, co można byłoby kochać. Jak myślę o pragnieniu tego, by ktoś był ze mnie dumny, by mnie podziwiał, to porównać to można z opadnięciem z hukiem na podłogę i oczywiście masą łez. To takie nieosiągalne. Chcę zatrzymać czas. Chcę dostać ten czas poza czasem, tylko dla mnie, by móc odnaleźć jakiś ślad siebie z czasów, gdy byłam jeszcze jakkolwiek stabilna. Mam dosyć tego codziennego pierdolenia o szopenie i pytania siebie samej co się ze mną stało, czy to wszystko moja wina. Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że nie mam siły i pewności siebie. Za oczami wciąż czai się ciepłe morze łez, które jest w stanie płynąć z błahych powodów, z przyczyny impulsu, który spowoduje lawinę myśli lub co gorsza zastuka do mej podświadomości. Musżę się w końcu ogarnąć. Mam czas do października. Srał by to pies, upadam na dno własnego życia w momencie gdy powinnam być najbardziej dumna i gotowa do działania. Może ja nie umiem żyć. Ani nie umiem żyć, ani nie chcę umierać. I już nie wiem co jest sztuką, życie czy śmierć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz